Przyszłam na świat 30 lipca 1976 roku. W wieku 10 lat pojawiła się u mnie oponka na brzuchu, niby nic, ale to był pierwszy zwiastun nadchodzących problemów. Tak często w tamtym czasie słyszałam: „rośnie – to wyrośnie” Hmm – wyrosłam, a oponka jak była, tak była. Zawsze miałam szczupłe nogi i ręce, ale znienawidzona opna zawsze mi towarzyszyła, przez cały czas mojego dzieciństwa i w wieku nastoletnim. Przed ukończeniem dwudziestego roku życia miałam za sobą wiele diet, błędne koło.
W owym czasie wchodził na polski rynek nowy lek na otyłość o nazwie Xenical . Droga na skróty ….a jakże, ile można było z zazdrością patrzeć na koleżanki i z nienawiścią na siebie. Brak totalnej akceptacji swojej osoby przekłada się na każdą dziedzinę naszego życia. Chciałam to zmienić. Stosowanie leku, który jak się okazało zniszczył moje zdrowie, zakłócił funkcjonowanie trzustki i wątroby jak również tarczycy, ale fakt – osiągnęłam cel i byłam szczupłą osobą przez, tak zwaną, chwilę, czyli do 30 roku życia.
Żyłam w totalnej niewiedzy dotyczącej mojego zdrowia metabolicznego, jak się miało okazać, z biegiem lat, skutki tego procesu były bardzo bolesne. 35 lat i upragniona ciąża – czyli hulaj zachcianki i kilogramy. Oj, działo się … i dziać się miało. Na wadze 95 kilo – depresja pomimo noworodka w domu. Trzeba wziąć się w garść, przejść na dietę, czyli 5 małych posiłków z ograniczeniem kalorycznym, zero słodyczy. Łatwo powiedzieć, ale gorzej wdrożyć to w życie. Bardzo się starałam, zrzuciłam wagę do 84 kilo i waga ta została ze mną, z wahnięciami 2 kilowymi do 44 roku życia. Postanowienie – idę na studia, brakuje mi wiedzy by zająć się sobą. NIC nie działa. Samopoczucie pozostawiało wiele do życzenia, wstawałam i mogłam dalej iść spać, świat był szary a ja, tak bardzo chciałam widzieć kolory.
Studia – fajnie, ale jakie, gdzie znajdę wiedzę, by móc pomóc sobie. Na medycynę hmmm za stara ( wtedy tak myślałam ), padło na dietetykę. Studia wybrane, ale teraz gdzie zrealizować to marzenie, gdzie będą wykładowcy, którzy będą mieli jak najwięcej wspólnego z medycyną, jasne Uniwersytet Medyczny w Łodzi – oczywista oczywistość. Pełna nadziei i wiary w uzdrowienie swojej osoby rozpoczęłam studia.
Chciałam pomóc sobie w zapanowaniu nad Hashimoto i niedoczynnością tarczycy, stłuszczoną wątrobą, wahaniami hormonalnymi i otyłością. Rany jakie to złudne….było. Wykładowcy Wykładowcy z merytoryczną wiedzą, zajęcia ciekawe. Myślałam – mam to co trzeba – wiedzę. Zaczęłam ją stosować i co… i NIC. Wszystkie te zalecenia zgodne z piramidą żywieniową są dobre, ale dla ludzi zdrowych a nie chorych metabolicznie lub zmagających się z chorobami autoimmunologicznymi. Teraz dopiero to wiem. Wtedy pomyślałam sobie tak, ok jestem inna, dziwna i chora ale tak chora, że wręcz jestem beznadziejnym przypadkiem. Poddałam się. Wiecie jak to jest, w życiu mamy lepsze i gorsze chwile, moja tak zwana chwila z oponą to całe moje życie…
Nie byłabym sobą … gorszy czas minął. Spojrzałam na mojego trzynastoletniego synka i na siebie, na ten beznadziejny przypadek, nie to, że dojrzała matka to jeszcze wygląda mało ciekawie, a syn dorasta, widzi, obserwuje, wyciąga wnioski. MUSZĘ szukać dalej-pomyślałam, dla siebie ( jak przez całe życie ), ale teraz dla syna, chcę mu pokazać, że nie można się poddawać, nawet kiedy upada się kilkakrotnie, mam siłę!
Przeczytałam wszystkie wykłady, zaczęłam analizować, szukać, czytać, porównywać. Natknęłam się na Braci Rodzeń, posłuchałam – zostawiłam. Pomyślałam – następni cudotwórcy w temacie żywienia. Przeanalizowałam notatki, natknęłam się na wykłady profesor Cichosz, zachwyt nad merytoryczną wiedzą i sposobem jej przekazywania. Natknęłam się na wzmiankę, że owa pani profesor współpracuje z Braćmi Rodzeń i tutaj upss, stwierdziłam, że „zaryzykuję” i pochylę się nad zebraniem informacji w temacie. Byłam nieufna, śledziłam, weryfikowałam informacje, ale nie sprawdzałam na sobie. Słuchajcie ja, która pchała w siebie chemię, by schudnąć, teraz nie poddałam się od razu trendowi, weryfikowałam informacje, które przekazywali Bracia Rodzeń. Logiczny sens ich wypowiedzi, w aspekcie medycznym, w końcu mnie przekonał, poddałam się temu eksperymentowi z nutką niepewności, przecież jestem beznadziejnym przypadkiem 😉
W tym czasie brałam, Letrox ( tarczyca ) Nebilenin ( nadciśnienie ), Heparegen ( na wątrobę )
Na starcie zrobiłam wszystkie badania oraz zaczęłam robić zdjęcia mojej sylwetki.
Start 92 kilo w biodrach 127 cm – łał ale wynik. Obecnie 60 kg i 100 cm w biodrach.
Jedno cięcie – zmiana.
Łatwo nie było, tym bardziej, że mąż i syn, mama i teściowa to tradycja polskiej kuchni w najszerszym wymiarze. Do niczego nikt nie dał się namówić, zostałam sama. Z dnia na dzień moje samopoczucie było coraz lepsze, nawet sobie w duchu powiedziałam-czyżby działało i owa magia się rozpoczęła.
Restrykcyjnie trzymałam się zasad, robiłam badania i wchodziłam na wagę. Działało się! Po jakimś dłuższym czasie przestałam myśleć co robię i popłynęłam jak flisak na spływie, intuicyjnie i z wiedzą. Myślę, co wkładam do ust, jak to będzie odżywiało moje ciało, nie traktuje tego jako diety, bo ta, jak nazwa wskazuje ma kiedyś kres. Mój styl odżywiania zostaje ze mną, bo to jest moje nowe życie.
Nowa ja, pewniejsza siebie, opanowana, życzliwa, młodsza i sprawniejsza.
Najpiękniejsze zdanie usłyszałam od mojego najmłodszego mężczyzny: „ mamo nie jesteś już taka mięciutka, gdzie się podziała moja podusia?”
Uwielbiał kłaść głowę na mojej „oponce” 🙂